Adres
ul. Ojców Oblatów 1, 54-239 Wrocław

Księgarnia
Pn-Pt: 13:00 - 18.00
Nd: 9:30 - 13:00

Duchu Święty, uzdrawiaj nasze serca!

Bóg się nami interesuje, chce się o nas troszczyć, zależy Mu na nas. Stworzył nas, by dzielić się z nami swoim szczęściem. Ta możliwość została zaprzepaszczona przez grzech, ale Pan ciągle nas pragnie i chce pomóc nam zwyciężyć grzech. Nie jesteśmy pozostawieni sami sobie, lecz gdy my Go odrzucaliśmy, On wyciąga do nas pomocną rękę. Każdego z nas woła po imieniu i każdego powołuje. W Jego planach mamy ważne miejsce i ważne zadanie. Kto się otworzy na wołanie Boga, wchodzi na drogę rozwoju.



Nasza natura jest skażona grzechem, dlatego nie do końca potrafimy pojąć zamiary Pana. Jedynie zaufanie daje szansę, że powoli zaczniemy „coś niecoś” pojmować. Zaufanie jest potrzebne, by dać się prowadzić. Zaufanie do rodziców sprawia, że dziecko może się rozwijać. Tak samo zaufanie do Boga: choć nie rozumiemy, idziemy tam, dokąd jesteśmy przez Niego prowadzeni. Na tej drodze najlepszym przykładem będzie zawsze Maryja. Brak zaufania jest powodem braku rozwoju wiary i jej skostnienie, wiara staje się martwa.


Wiara umiera w momencie, gdy sobie powiemy, że już znamy Boga i kiedy czujemy się zadowoleni z tego etapu wiary, który osiągnęliśmy. Okazuje się, że miejsca, do których dotarliśmy w naszym rozwoju duchowym, nie są końcowym celem naszej podróży, lecz tylko przystankiem. Kiedy zdążymy się już do nich przyzwyczaić, Pan nas znów wzywa do pójścia dalej. Dany etap po pewnym czasie może stać się dla nas pułapką, nie zaś twierdzą obronną. We wspólnocie to właśnie sobie uświadamiamy, kiedy na początku nowego roku formacji poszukujemy Bożej woli. Znów jesteśmy wezwani do ofiary ze swojego życia.


„Panie, tak wiele już Ci ofiarowaliśmy, daj nam już spokój, czas na przerwę” – tak czasem czujemy. Ale właśnie ciągłe ofiarowywanie się jest drogą do poznawania Boga i, paradoksalnie, drogą do szczęścia. Co to jednak konkretnie znaczy? Przede wszystkim chodzi o serce. Ono jest magazynem różnych naszych przekonań. Serce odbywa wędrówkę – współrzędne geograficzne to sprawa wtórna. Serce może być nierozważne i może dać się zniewolić. Serce nie zawsze jest prawe i niewinne. Może być ociężałe, zaślepione, zranione, może być siedliskiem żądz i grzechu. To w sercu musimy wychodzić z niewoli.
Wychodzenie z ziemi niewoli oznacza rezygnowanie ze swojego. Tracenie życia jest odzyskiwaniem życia. Rezygnacja ze swoich słusznych racji jest odnajdywaniem uzdrowienia w relacjach z najbliższymi. Nawet jedności we wspólnocie nie osiąga się dlatego, że tak samo myślimy, ale dlatego, że jesteśmy gotowi zrezygnować z naszych racji. Nasze racje zawsze wyglądają dobrze i nie widać powodu, by z nich rezygnować. Ale zawsze, gdy się zdecydujemy złożyć je na ołtarzu, otrzymujemy stokroć więcej.


Trudności w relacji małżeńskiej mogą być rozumiane jako wezwanie do zmiany przez zerwanie więzi, ale to jest fałszywa diagnoza, ponieważ zwykle problem nie leży na zewnątrz, ale w naszym sercu. Nie chodzi o to, by porzucać relacje, by uciekać od sytuacji, które obnażają róż-nice, ale chodzi o to, by pozwolić Bogu przemieniać serce. Tak naprawdę nasze życie toczy się w sercu i w sercu przeżywa się szczęście lub nie. Serce nie znajdzie szczęścia, gdy warunki zewnętrzne będą ulegać zmianie. Serce napełni się radością tylko wtedy, gdy z jego wnętrza zostaną usunięte zło i grzech.


Serce Jezusa jest oddane i posłuszne Ojcu, jest sercem przebaczającym, pełnym współczucia i miłości. Pragnieniem Jego serca jest dobro innych i służenie innym. Tylko upodabniając się w naszym sercu do Jego serca, odnajdziemy pełnię i uzdrowienie naszego życia i relacji z innymi. Duchu Święty, proszę Cię, uzdrawiaj nasze serca, tak by mieszkały w nich pragnienia Jezusa. Daj nam łaskę zaufania, byśmy nie lękali się porzucać naszych słusznych racji, a uczyli się od-dania i służby.