Adres
ul. Ojców Oblatów 1, 54-239 Wrocław

Księgarnia
Pn-Pt: 13:00 - 18.00
Nd: 9:30 - 13:00

Spotkanie ze Słowem

Czytałem Biblię z różnych powodów: z ciekawości, z poczucia obowiązku, bo tak wypada albo, że to przyniesie mi jakieś korzyści duchowe. Kiedyś jednak odkryłem, że czytając Pismo Święte można spotkać Osobę Jezusa Chrystusa. Słowo Boże jest Osobą.

Podobno był taki czas w Kościele, że Pismo Święte przechowywano w tabernakulum razem z Najświętszym Sakra¬mentem. To znaczy, że wierzono, że jest Ono Słowem Bożym, przez które spotyka się prawdziwego Boga. Dziś każdy może mieć Pismo w domu, w laptopie lub w telefonie komórkowym. Jednak to nie wystarcza, by spotkać żywego Jezusa.


Niewielu jest takich, którzy by nie odkryli kiedyś, jak bardzo mądrą księgą jest Biblia. Nawet niewierzący czasem cytują fragmenty z Pisma. Ale to za mało tylko zobaczyć, że Biblia to mądra, piękna czy ciekawa księga. Biblia ma w sobie Ducha, ma w sobie życie, może każdego wyprowadzić z grobu grzechu i otworzyć oczy, które zaczną widzieć Jezusa.


Słyszałem wiele świadectw osób, które po swoim nawróceniu zgłodniałe rzucały się na Pismo Święte, by je czytać. Czytałem świadectwo morderczyni, która w więzieniu otrzymała od strażników Biblię i zaczęła czytać. To ją przemieniło, przyjęła Jezusa do swojego życia, stała się nowym człowiekiem. Czytanie Biblii w pierwszej kolejności powinno być karmieniem ducha.


Kiedy czytam Słowo, ono mnie uzdrawia. Zaczynam czytać w chaosie mojego serca, a kończę w pokoju. Czytanie Słowa jest jak opalanie się na słońcu. Człowiek nie zauważa, że jego skóra zmienia kolor, dopiero inni mu powiedzą o powstałej opaleniźnie. Jedyne, co trzeba zrobić, to wystawić się, by promienie słońca cię widziały. Przebudzenie w życiu duchowym cechuje się tym, że Słowo Boże staje się żywe. Słowo przemienia, ale nie zawsze to zauważy sam czytający. Kiedy Bóg nas przemienia, zwykle tego nie widzimy, ale inni to widzą.


Właściwie chodzi nie tyle o czytanie Słowa Bożego, co o medytację. Czyta się głową, a medytuje się sercem, zaś serce sprawia, że angażuje się całego siebie.


Kiedy medytuję nad Słowem Bożym, nieraz jeden fragment tak mnie dotknie, że nie mogę się od niego oderwać – zaczynam nim oddychać, pozwalam mu wejść we mnie, połykam go i trawię. Po takiej medytacji czuję się jak naelektryzowany, mam wrażenie, że otacza mnie obłok Bożej Obecności. To, co do tej pory napełniało mnie lękiem, czego się oba¬wiałem, przestaje mnie straszyć, głęboki pokój w sercu jest tak mocno odczuwalny, że czuję, że można nim zarażać.


Dla mnie dzień bez medytacji Słowa Bożego to dzień stracony. Kiedy nie mogę wyrwać życiu tego czasu na spotkanie ze Słowem, czuję, jak pojawia się nieład. To coś jak niesprzątanie mieszkania: nie wiadomo skąd, a po kątach zaczynają się zbierać kłęby kurzu, dom się zapuszcza i potem wymaga naprawdę dużego wysiłku, by znów było miło w nim przebywać.


Pan do mnie mówi przez tę codzienną medytację, Słowo sprawia, że wiem, że On jest przy mnie, że się troszczy, że daje mi siły. Jak każdego dnia potrzebne jest karmienie się chlebem, tak samo trzeba co dzień otwierać Pismo, by pozwolić Duchowi Świętemu napełniać swoje serce.